W poprzednim odcinku odpowiedzieliśmy twierdząco na pytanie, czy możliwe jest osiągnięcie świętości przez tych, którzy żyją w małżeństwie. Dziś idziemy dalej i pytamy, jak to jest możliwe. Czy istnieją jakieś konkretne „narzędzia”, pomocne w dążeniu do świętości?

Panie Boże, chcemy być świętymi małżonkami. Chcemy Ci pokazać, jak bardzo Cię kochamy, jak bardzo się z Tobą liczymy, jak wiernie przestrzegamy Twoich przykazań. W związku z tym zakaszemy rękawy i weźmiemy się ostro do pracy nad sobą. Będziemy wykorzeniać wady, rozwijać zalety, zmieniać to, co jest w nas słabe. Ty, Panie Boże, nic nie rób; stań sobie z boku i tylko patrz. Zobaczysz, jak się zmienimy na lepsze!

Brzmi to dość groteskowo, prawda? Ale czy nie jest to dość częsty błąd popełniany przez tych, którzy kwestię świętości traktują poważnie? Zapominają, że sami o własnych siłach – używając taternickiego języka – mogą co najwyżej wspiąć się do połowy wysokości skalnej ściany, ale w którymś momencie i tak odpadną. Przyjdzie załamanie, kryzys, chwila słabości i skrupulatnie znoszony gmach świętoszkowości (bo nie świętości) runie z hukiem.

***

To Bóg, a nie nasze starania, jest źródłem świętości. To z Niego, a nie z nas pochodzi moc niezbędna do tego, abyśmy się przemieniali. Na tym właśnie polega sakramentalny charakter małżeństwa: po wymówieniu słów przysięgi małżeńskiej nie pozostajemy sami. Jesteśmy my dwoje i Bóg, który nam towarzyszy, wspiera, umacnia, pod warunkiem, że otwieramy się na Jego działanie, że zapraszamy Go, pozwalamy wejść w naszą codzienność: katar dziecka, comiesięczne „cerowanie” budżetu domowego, remontowanie mieszkania, gotowanie, sprzątanie, planowane zakupy, inwestycje…

***

Jeśli Bóg ma rzeczywiście działać, to jest rzeczą konieczną, byśmy pozostawali z Nim w regularnym kontakcie. Poniższe świadectwo pewnego małżeństwa opisuje „narzędzia”, przy pomocy których ów kontakt może być owocny i bliski, by nie rzec – intymny:

  • Modlitwa osobista. Każde z nas stara się codziennie znaleźć czas na choć kilka minut modlitwy, podczas której rozważa fragment Pisma św. i pyta Jezusa: „Jaka jest Twoja wola wobec mnie na ten dzień?”.
  • Modlitwa rodzinna. Wieczorem modlimy się razem z dziećmi. Staramy się, aby nie była to szablonowa modlitwa, lecz wplatamy w nią słowa od siebie, rozważamy krótki fragment Pisma św. Trwa to 5-10 minut, ale staramy się, aby odbywało się codziennie.
  • Modlitwa małżeńska. Potem przychodzi pora na naszą modlitwę małżeńską, która pozwala nam między innymi wybaczyć sobie nieporozumienia, do których doszło w ciągu dnia. O tę modlitwę toczymy prawdziwą walkę. Wszystko przemawia przeciw niej: zmęczenie, brak czasu, pragnienie, by po położeniu dzieci spać mieć choć chwilę dla siebie. Widzimy jednak owoce: niesamowitą więź duchową, nasze wzajemne porozumienie, które w niejednej sytuacji sprawia, że tylko spojrzymy na siebie i już wszystko o sobie wiemy.
  • Dialog małżeński. Odbywamy go raz w miesiącu. W obecności Chrystusa zastanawiamy się nad stanem naszej wzajemnej miłości, rodzicielstwa, podejmujemy ważne decyzje dotyczące naszego małżeństwa, wychowywania dzieci, pracy zawodowej, relacji z rodziną, znajomymi.
  • Czytanie Pisma Świętego. W naszym domu nie ma ono prawa „obrosnąć kurzem”. Zobowiązaliśmy się regularnie czytać Biblię, aby po pewnym czasie poznać ją w całości.
  • Reguła życia. To z kolei „bat” na nasz słomiany zapał i duchowe lenistwo. Po rozeznaniu, w czym najbardziej niedomagamy, podejmujemy konkretne postanowienie, z którego rozliczamy się po miesiącu. Jeśli problem ustąpił, przechodzimy do kolejnego etapu, a jeśli nie – podejmujemy dalszy wysiłek, aby go rozwiązać.
  • Raz w roku staramy się wziąć udział w rekolekcjach dla małżeństw.

Beata i Tomasz Strużanowscy

 

W następnym odcinku: „Mąż czy dziecko? – czyli o hierarchii wartości w małżeństwie”

 

 

Fot. Tomasz Strużanowski