Od wielu już lat nasz rejon – Mokre-Koniuchy – organizował spotkanie na zakończenie roku formacyjnego. Spotkanie zupełnie nieformalne, takie „na luzie”, żaden dzień wspólnoty czy inne takie. Oczywiście że staraliśmy się rozpocząć to spotkanie eucharystią, ale znowu – raczej w charakterze gości niż gospodarzy. Przez wiele lat zjeżdżaliśmy na zakończenie roku formacyjnego do Biskupic, gdzie gościł nas ks. Grzegorz Pszeniczny. W sumie, to się sami gościliśmy – bo po tylu latach czuliśmy się tam niemal jak u siebie w domu. Ks. Grzegorz mawiał, że jak przyjeżdża Domowy Kościół z Torunia, to znaczy że zaczynają się wakacje 🙂 Ale cóż… zmiany są wszędzie i nawet proboszczom zdarza się zmiana placówki. Księdza Grzesia przeniesiono, a do tego przyplątał się jeszcze COVID, który uniemożliwił organizację takiego spotkania w  kolejnym jeszcze roku. Ale gdy pandemiczny kurz opadł, czas było wrócić do spotkań. Zaczęliśmy więc poszukiwania nowego miejsca. Jedno z małżeństw z naszego rejonu wspomniało o Gostkowie. Ponieważ znali okolice oraz księdza proboszcza – Pawła Borowskiego, więc poprosiliśmy o dokonanie „zwiadu”. Czy w ogóle da się to zrobić i co ksiądz na to? Odpowiedź była bardzo szybko – tak, jak najbardziej, mamy zaproszenie.

Kolejnym pytaniem jakie musieliśmy sobie postawić, to czy będą chętni na wyjazd. Z tym pytaniem jak zawsze udaliśmy się do naszych animatorów. Ostatnie czasy niestety nas rozleniwiły i okazuje się że czasem ciężko jest się nam „ruszyć z kanapy” cytując papieża Franciszka. Odzew był… umiarkowany, ale jakiś był. Więc postanowiliśmy, że bez względu na frekwencję, zrobimy to spotkanie, choćby po to by poznać nowe miejsce i nowego kapłana. Ponieważ nie potrzeba było żadnych specjalnych przygotowań, więc pozwoliliśmy sprawie potoczyć się samej… Jedyne co przygotowaliśmy to czytania i modlitwę wiernych, żeby zaznaczyć swoją obecność w parafii. I tak nadszedł dzień 25 czerwca.

Niedzielna msza święta w Gostkowie jest odprawiana o 7:30, 9:30 i 11:30. Wybraliśmy tę ostatnią, by na spokojnie zdążyć dojechać. Umówiliśmy „podział ról” na mszę dzień wcześniej, a około 11 pojawiliśmy się na miejscu. Z dotarciem nie było problemu, szczególnie że kościół jest dość dobrze widoczny. Powitała nas cisza, słońce i otwarta świątynia, w której nie było nikogo… Ale tylko przez moment – poprzednia msza dopiero co się skończyła, a na następną właśnie zaczęli się schodzić ludzie. Po chwili pojawili się także nasi bracia i siostry ze wspólnoty. Zajęliśmy miejsca w kościele i przygotowaliśmy się do rozpoczęcia eucharystii. Przewodniczył jej ksiądz Przemek, który jak się później okazało – przyjechał zastąpić ks. Pawła na czas urlopu. Po mszy przeszliśmy na drugą stronę ulicy, gdzie znajduje się plebania oraz piękny ogród parafialny. Jak się okazało, nasz przyjazd zbiegł się w czasie z lokalnymi obchodami stulecia święceń ks. Pawła Prabuckiego (więcej na ten temat w aktualnościach parafii Gostkowo) a także dniem osiemnastej rocznicy święceń księdza Pawła. Tak więc okazji do świętowania było więcej niż trzeba.

Dopiero w ogrodzie okazało się, że nasza rejonowa „delegacja” jest dość skromna – tylko 3 rodziny zdecydowały się na przyjazd i spędzenie tego czasu na wspólnej eucharystii oraz „posiedzeniu” przy kawie, herbacie czy kawałku ciasta albo smażonej kiełbaski. Ale dzięki temu, wszyscy usiedliśmy sobie na spokojnie w altance, która w jakiś przedziwny sposób chłodziła powietrze mimo wysokiej temperatury i pełnego południowego słońca. Mieliśmy dużo czasu na spokojne rozmowy, podzielenie się troskami i radościami codzienności. Czasami pewien kos usiłował nas zagłuszać, ale daliśmy radę 😀 Pięknie utrzymany ogród dostarczał dodatkowych wrażeń miłośnikom przyrody, albo pozwalał na zatopienie się w lekturze. Po godzinie dotarła na nasze spotkanie czwarta – i jak się okazało ostatnia tego dnia rodzina, która z racji innych obowiązków nie mogła dotrzeć na eucharystię o 11:30. Ani się obejrzeliśmy jak minęło kolejnych kilka godzin i trzeba było zbierać się do domu. Mimo tego, że było nas mało, spędziliśmy bardzo przyjemnie to niedzielne popołudnie. Wspólna eucharystia i posiłek w gronie bliskich – czego chcieć więcej? Chwała Panu!