„Wszystko układało się między nami wspaniale – aż do czasu, kiedy urodziło się dziecko. Wtedy żona przestała się mną interesować. Ważniejsze ode mnie stały się kaszki, kaftaniki i kupki…”. „Mój mąż to duży chłopiec. Nic tylko koledzy, z którymi ciągle grzebie przy motocyklu, jeździ na ryby albo na żużel”.

„Czasem zastanawiam się, czy w ogóle mam rodziców. Żyją w swoim świecie: zebrania, konferencje, wykłady, spotkania, kariera. Do domu wpadają jak po ogień. Abym nie czuła się taka samotna, kupili mi psa”. „Modlitwa? Nie mam czasu – muszę pracować, aby utrzymać rodzinę”. „Przed podjęciem każdej ważniejszej decyzji mąż najpierw dzwoni do swojej mamy. Po co w takim razie żenił się ze mną? Dlaczego muszę mieć kanapę w takim kolorze, który podoba się teściowej?”. „Ja nie mam żony. Obok mnie żyje kobieta, która przez 24 godziny na dobę myślami jest w pracy”. „Mama i tata bardzo angażują się w sprawy parafii i wspólnoty; w domu bez przerwy mówi się o Bogu i Kościele – już nie mogę tego słuchać”.

W życiu małżeńskim i rodzinnym bez przerwy trzeba wybierać. Komu, jakiej sprawie wołającej o moje zaangażowanie poświęcę swój czas? Kogo obdarzę uwagą, zainteresowaniem, pomocą? Nie jestem w stanie się rozdwoić, by zadowolić wszystkich: współmałżonka, dzieci, szefa w pracy, rodziców, kolegów. Pomóc dziecku odrobić lekcje czy dotrzymać terminu złożenia sprawozdania dyrektorowi? Wysłuchać jak żonie minął dzień, czy odprężyć się przy książce? Odwiedzić rodziców, czy wreszcie naprawić synowi rower? Pobuszować w Internecie, czy wysłuchać (po raz kolejny) opowieści córki o tym, jak dokuczają jej koleżanki w szkole? Iść w dzień powszedni na Mszę św. czy ugotować rodzinie zupę na następny dzień? A na to wszystko mam tylko 24 godziny na dobę. Uff… Głowa może od tego wszystkiego rozboleć…

***

Jak się nie pogubić? Jakimi kryteriami kierować? Kiedyś ktoś nam to jasno ukazał. Na pierwszym miejscu Pan Bóg i moja z Nim relacja. Jeśli zaniedbam modlitwę, sakramenty, jeśli nie będę żył w stanie łaski uświęcającej – skąd wezmę siły, aby podołać obowiązkom?

Na drugim miejscu współmałżonek. Skoro wybrałem powołanie do małżeństwa, to on/ ona jest najważniejszą dla mnie osobą i ma największe prawo do mojego czasu, sił uwagi.

Trzecie miejsce (dopiero trzecie?!) rezerwuję dla dzieci. To nie znaczy, że mogę je zaniedbywać, natomiast muszę uważać, aby nie czynić z nich pępka świata; nie daję się nabrać na popularne hasła typu: „bo dzieci są najważniejsze”. Kiedyś dzieci wyfruną z rodzinnego gniazda; mąż/ żona pozostanie. W ramach trzeciego miejsca, choć już po dzieciach mieszczą się też moi rodzice, rodzeństwo. Nie zapominam o wdzięczności za wszystko, co dla mnie uczynili, wspieram ich (zwłaszcza rodziców w chorobie i starości!), ale z drugiej strony pamiętam, że opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną (Mk 10,7).

Na czwartym miejscu stawiam pracę zawodową, która pozwala mi utrzymać rodzinę w wymiarze materialnym. Szanuję swoją pracę, wykonuję ją starannie, ale nie pozwalam, aby zdominowała moje myślenie, abym świata poza nią nie widział.

Na piątym miejscu plasuje się szeroko pojęte zaangażowanie społeczne: mandat radnego, funkcja wójta, sołtysa, prezesa stowarzyszenia, lidera wspólnoty, członka rady parafialnej, przewodniczącego rady rodziców u dziecka w szkole. Muszę sobie to dobrze zapamiętać: posłem, burmistrzem, dyrektorem się bywa, natomiast dzieckiem Bożym, mężem, żoną, ojcem, matką się jest.

I wreszcie – miejsce szóste, zarezerwowane dla moich rozrywek, pasji, zainteresowań: kolekcjonerstwa, hodowli gołębi, kibicowania, biegania, uprawiania działki, chodzenia do kina, na ryby, na kurs tańca.

***

Powyższa klasyfikacja to tylko schemat ułatwiający orientację w gąszczu codzienności. Zastosowany ślepo, bezmyślnie, sztywno, przyniesie więcej szkody niż pożytku. Trzeba go wdrażać w sposób twórczy, korzystając obficie ze zdrowego rozsądku, a przede wszystkim kierując się miłością do Boga i człowieka. Zdrowy rozsądek i miłość, poparte modlitwą o trafne odczytanie woli Bożej w najbardziej nawet skomplikowanych sytuacjach pomogą wybrać to, co w danej chwili najważniejsze.

Beata i Tomasz Strużanowscy

 

W następnym odcinku: Kilka słów o czystości małżeńskiej

 

Fot. Tomasz Strużanowski